Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na życie godzili, że przeciwko niemu nieustając spiskowali.
Biskup ręce załamawszy, płakał cichemi łzami.
— Wiem, iż wy sprawcą nie jesteście — odezwał się — wiem, że gdybyście mogli, zażylibyście powolności, bo umysły są srodze zawzięte, burza powstanie... żal mi więc was, bo to wszystko spadnie na was i nie kogo jak Zamojskiego o tę głowę obwinią.
Kanclerz nic nie odpowiedział; był od początku na to przygotowanym.
Tymczasem wnet po biskupie, pani Spytkowa prosząc i wołając, znaczną liczbę rycerstwa zgromadziła, która koło uczyniwszy z rozgłosem wielkim, iść chciała gromadnie do hetmana. Zapowiedziano im, że nawet do zamku przypuszczeni nie będą. Spisali więc zaraz notę... i oddali ją Piotrowi Zborowskiemu, który u hetmana wielkie zachowanie miał, ale z innymi Zborowskimi nie trzymał.
Rycerstwo nim się znowu rozjeżdżać zaczęło, podniosło przeciwko hetmanowi krzyk wielki, gdyż u bram zamkowych ktoś im powiadał, że tłumne najście na Wawel, jako tumult i rebelię hetman trzymał, i gotów był kazać łapać i więzić, którzyby się zuchwale stawili.
Z obu stron rozdrażnienie dochodziło do najwyższego stopnia, a dłużej w tym ogniu i ukropie