Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

straszono, list napisał umyślnie taki, aby w ręce kanclerza wpadłszy w błąd wprowadził.
Stało w tym liście:
„Pan kanclerz już ku Krakowu jedzie, jest wprzód. Ja sam z Borosiem zabawiam się sokoły koło Podolan, którymi po staremu kugluję. U pani Włodkowej w Piekarach spać będę; nie frasuj się w. mość o mnie, boć sam żadnego niebezpieczeństwa nie widzę, ja też nikomu nic takowego nie myślę, tylko la pace, la pace Senior. Widziałem ci to na oko, że mnie kanclerz szpiegował, ale podobno nie żebym co takowego myślił, tylko się bardziej na mnie ogląda, jako bych ja, żem jest banit, nie miał być Zborowskim! Toć już w Krakowie nie będę, chociem Czecha posłał do Luzickiego już przed sobą; kilku do pana Żupnika wyprawię, kiedy się będziem mieli ruszać“.
Tak igrając i kuglując z sokoły, żartując z Borosiem, rozprawiając o tem, jako się na jutro gotować potrzeba, dojechali ichmość zdrowo do Piekar, gdzie na nich Włodkowa w zamku już, a z wieczerzą na stole oczekiwała.
Zawsze tu z jego przybycia radość bywała wielka, ale teraz podwójna, bo czuli wszyscy, że się coś wielkiego przysposabiało i było za pasem. Włodkowa znając męztwo wuja i jego rzutkość, bynajmniej nie wątpiła, iż co on przedsięweźmie i obmyśli, to musi się szczęśliwie obrócić.