Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dwojga tego nie mógł nawet cienia na sobie znieść Batory. Wolał stokroć uchodzić za okrutnika, niż za tchórza.
Odpowiedź więc na list hetmana brzmiała nieubłaganą surowością. Król życzył i rozkazywał pochwycić banitę i nie przepuścić mu. Powinien był dać głowę, i na tem musiało się raz skończyć wszystko. Batory, nie znając dobrze charakteru narodu, nad którym panował, surowość tę uważał za jedyny środek skuteczny, który miał się przyczynić do zaprowadzenia ładu i porządku.
— „Niechaj bronią swobód swych, których ja ukrócać ani gwałcić nie myślę, ale ja muszę mieć władzę, jaka mi należy... Jeśli się lękać nie będą, siebie zgubią, i mnie razem, a ja winien będę, żem pobłażał. Nie mogę mieć litości nad warchołami i zdrajcami jawnymi. O spisku Zborowskich własnoręczne ich listy poświadczają, wina ich dotykalna, dowodzenia nie potrzebuje. Sam kasztelan gnieźnieński uznał, że pismo było własnoręczne jego brata. Potrzebaż więcej nad to, co stało czarno na białem: „Ów pies siła nam Zborowskim winien, ale trafim wróbla w łeb, trafię kanclerza między oczy, jedno wolę owego psa węgierskiego, króla, acz ci myślę z lasu zasadziwszy się, ale nie może być tak las gęsty, aby nieprzyjaciel nie zobaczył, a zaś po lesie trudno uciekać; najlepiej się w drodze w karcz-