Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Synowcowie tedy krakowskiego biskupa z Wenerą zakończyli reprezentacyę tę, przy której pro rei memoriam, srebrne medale znane z napisem Livon, Polot, Recep, rozrzucano.
Co się tam w duszy Samuelowej działo, gdy na te okazałe tryumfy, na hołdy całego narodu i najprzedniejszych rodzin patrząc o upokorzeniu swej familii dumał, to twarz jego zmieniona okrutnie, męczarnią wewnętrzną aż do zbytku wyrażała, a Wojtaszek czytając w niej radował się, bo jego nienawiść dla pana równała tej, jaką Zborowscy poprzysięgli Zamojskiemu.
I oba ci na strychu ukryci widzowie knuli — jeden pomstę nad tryumfującym hetmanem, drugi zgubę tego, którego chleb jadł od dzieciństwa.
W tłumach mógł z tego okienka Samuel i brata kasztelana dostrzedz, który pomiędzy widzami poczestne, jawne miejsce zajmował, a zdawał się zabawiać wielce temi kunsztami, dawno tu niewidzianemi, które lud prosty „pańskiemi maszkary“ nazywał.

Wyjąwszy ową nieszczęśliwą pogorzel z bawełnianym obłokiem, o której wprędce zapomniano, tak wszystko poszło składnie i gładko, iż

    dziesiątkiem złotych, a misternie go oderznąć, co i mnie samemu uczynili. A dlatego za złe nie miej, jeśli się co dla frasunku nieporządnie napisało, bom zbył w ciżbie piętnaście talerów i maćka połowicę. (Paprocki, Herby).

    P. A.