Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostawiwszy, ciągnąć musiał do cara tureckiego, a z nim do persa.
Na samem odjezdnem, ponieważ cale nie wiedział o tem, iż się jego zdrada wydała, przysłał jeszcze do p. Samuela posły, aby pokój zawarty z nim strzymał wiernie, napominając, za co obiecywał i dań na kozaki i chorągiew na wołochów jakby tylko z Persyi powrócił. A tak posłów tych odprawiono, nie dając nic poznać, a p. Samuel, gdy się na raz ujrzał bez żadnej imprezy przed sobą, począł być wielce markotnym.
Znacie wasza miłość naturę jego, że zawsze coś przed sobą mieć musi, czemby się porał, a zabraknie mu, uchowaj Boże, tedy jak niedźwiedź własnej łapy ssać nie będzie, ale musi sobie wyszukać coby mu myśl zaprzątnęło.
Widzieliśmy go przez dni parę chodzącego, jakby z krzyża zdjętego i palce gryzącego ze złości. Przyczem kilku oberwało, co mu się pod czas nawinęli.
Chybiła Moskwa, że na nią iść nie było można, do Persyi też nie szedł, a stać na Niżu i kaszę jeść z kozaki, nie jego rzecz była.
Na Wołochy się zaś gotował jeszcze w Złoczowie będąc, i na nich z tatarami i kozakami paść myślał, o czem oni byli uwiadomieni. Hospodar, choć może napaści tej niebardzo się lękał, ale mu ona zawsze wypaść musiała ze szkodą.
Nakazał więc do p. Samuela w ten sposób: