Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

braci, wiadomość dał p. Samuel, albo dla krótkości czasu, zaniedbał może, iż podczas gdy się z kozakami układał przez posły, zarówno też do carzyka perekopskiego słał z listy i od niego miał odpisy i przyrzeczenia wielkie sojuszu i przyjaźni przeciwko Wołochom i wspólnego iścia... a jako to rozumne było i polityczne, tego ja zachwalać nie potrzebuję. Tylko że tatarzynowi, równie jako kozakom zbyt łacno wiarę dawał, sądząc sobie, iż naród to zbyt prosty, gruby i do wszelkiego przebierania w maszkary niezdolny, choć jak jedni, tak drudzy gorzej włochów umieli komedyę grać i w pole wywodzić. Czegośmy dopiero na własnej po części skórze doświadczywszy, nauczyli się nierychło.
Kozakom tedy owe konszachty z carzykiem nie były wstrętne, i owszem nalegali, aby zaraz posły wyprawiać, dopominając się dotrzymania słowa i pułku na pomoc, a nawet ofiarowali jeńca tatarskiego, murzę, którego byli pochwycili, posłom zdać, aby tą ofiarą carzyka skłonić ku powolności.
Zaraz p. Samuel ludzi wybrał, do których się i Bielecki, co z nami był, niegdyś komornik króla Stefana, przyłączył. Rozumie się, iż z gołemi rękami poselstwo nie mogło być odprawione, ale p. Samuel co tylko miał naówczas, do ostatniej bodaj koszuli gotów był dla swej imprezy poświęcić, o której wiele tuszył.