Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzysztof udawać miłość do króla i jednać się napozór z Zamojskim ani myślał, ni się starał; rozumiał to, iż mu nie zawierzą, a całą ufność swą pokładał w rakuszaninie, bo choć mówiono, że carowi moskiewskiemu wierność nietylko przyobiecał, ale poprzysiągł, choć z nim nie zrywał, niewiele pono na niego rachował, a po ścięciu Ościka strach go ogarnął, zwłaszcza gdy w papierach jego Zborowskich listy lub wzmiankę o nich znaleziono. Nie było tam dowodu zdrady, nie czyniono przeciwko nim nic, lecz ostrożność kazała zaniechać stosunków, które korzyści żadnych nie przedstawiały nateraz.
Kręcił się więc pan Krzysztof po kraju, malkontentów jak on sam dla cesarza na przyszłość przy sobie skupiając, to na wsi, to w Krakowie, to za granicą bawiąc, znikając i ukazując się niespodzianie, gdy dnia jednego znać mu dano, iż wyprzedzający pana Samuela od boku jego szlachcic Zarwaniec zjawił się w Krakowie i podczaszego szukał.
Łatwo go też mógł znaleźć, bo Zborowscy ilu ich było, gdy w Krakowie mieszkali, nie gdzieindziej jak w swoim domu na Franciszkańskiej ulicy.
Dwór był stary, a dla rodziny licznej przez ojca Marcina jeszcze rozbudowany tak, że i niemało gości i dwory i ludzi mógł pomieścić.
Zajmował oparkanioną przestrzeń bardzo zna-