Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fana Batorego zawędrowawszy, miał mu pierwszy myśl poddać starania się o polską koronę i poparcie swoich znaczne zapewnić.
Prawdą to było czy nie, pewna, że po wyborze Stefana, chociaż banicyj z niego nie zdjęto, Samuel po kraju jawnie się nosił, jeździł, na zgromadzenia szlachty bezkarnie się stawił, a nawet, co królowi tajnem być nie mogło, na wyprawę moskiewską pod Połock z ludźmi się stawił i nikt mu nie rzekł słowa.
Rzec tedy było można, że banicya na nim przyschła i jest tylko zagojonej rany blizną. I takąby ona może w końcu się stała, gdyby niespokojny umysł Samuela i braci jego nie rozjątrzył starego bólu na nowo.
Wzrost nagły Zamojskiego, którego Zborowscy pogardliwie „Szarakiem“ nazywali, chłodne przyjęcie ich przez króla i odmówienie jurgieltu i urzędów, jakich się spodziewali, Zborowskich do takich kroków popchnął, iż z Zamojskim, a przez to i z królem samym, w otwartą popadli wojnę.
Wiadomo, jak pierwsze początki panowania swego król Stefan trudne miał, które tylko z pomocą zręcznego i śmiałego Zamojskiego, a własnej energii i tęgości charakteru, potrafił zwyciężyć i im podołać.
Znaczna część województw w początkach nowego króla znać nie chciała, przy wybranym Rakuszaninie stojąc, i dopiero zwycięztwo nad