Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strasznym chorobom. Ani wy, ani ja, dzięki Bogu, nie zaznaliśmy tych chorób, ale one istnieją, i niezliczona ilość ludzi cierpi na nie. W szczęśliwych godzinach waszego życia, myślcie o chorych, i raz do roku zasilajcie pieniądzmi szpital, w którym chorzy są pielęgnowani. U moich braci pozostawiam wam bardzo dużo pieniędzy.
Wyjęła z kasetki dwa pierścionki, zawiązała je w chusteczkę, wsunęła Kyrze za stanik i uściskała nas... Po chwili wstała i odeszła.
Gdy uszła jakieś trzydzieści kroków, odwróciła się do nas, ręce przycisnęła do ust, a potem wzniosła je do góry.
— Co chciała nam przez to powiedzieć? — zapytałem Kyrę.
— Że się, kochany braciszku, spotkamy w niebie...
I więcej jej już nie widziałem...

Zostaliśmy sami. Rzuciliśmy się w sobie w objęcia i płakaliśmy tak długo, zmęczeni rozpaczą, upałem i przebytemi wrażeniami, aż wreszcie dobroczynny sen utulił nas. Obudziliśmy się z dziwnem uczuciem przynależności nie do tego świata. Straszna krzywda, która nas dotknęła, wydala się nam senną marą, a całe dotychczasowe życie nieprawdopodobnie piękną bajką.
Nadeszła godzina nieszporów. Słońce, chyląc się ku zachodowi, traciło blask... Byliśmy zaniepokojeni i z lękiem spoglądaliśmy w stronę, gdzie odeszła mama. Weszliśmy na pagórek, i ujrzeliśmy unoszące się tumany kurzu. Zeskoczyłem z drogi, gdyż obawiałem się,