Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otoczonego wysokim murem. Niektóre okna wychodziły na podwórze, inne na pagórek, położony nad portem. Tylko jedno wyjście i jedne schody prowadziły do domu, ale uciekać było można, skacząc przez okno na płaskowzgórze. Iluż ludzi uciekło tamtędy!
Przytulony do okna, oczu nie spuszczałem z latarni, która całą noc oświetlała bramę, a uszy moje chwytały każdy najlżejszy szmer.
Jednocześnie pragnąłem być jednak świadkiem zabawy wewnątrz domu. Mama i Kyra, przedziwnie piękne, wąskie w pasie, z pełnemi piersiami, rozpuszczonemi włosami, które okrywały gołe ramiona i plecy, z czołem przepasanem szkarłatną wstęgą, opuszczając i podnosząc rzęsy niby skrzydełka motyla, rzucały płomienne spojrzenia i urodą swoją doprowadzały do szaleństwa licznych wielbicieli...
Mężczyźni pragnęli podobać się obu kobietom, i tak z sobą rywalizowali, że często stawali się śmieszni i mówili głupstwa. Któregoś wieczoru, jeden z nich chcąc mamie zrobić komplement, powiedział że «stare kwoki są najmilsze». Biedna mama rzuciła mu wachlarz między oczy i rozpłakała się. Inny gość stanął w obronie mamy i napluł w twarz niezręcznemu wielbicielowi. Powstała bójka. Przy tej sposobności potłukło się trochę sprzętów. Wprowadziło nas to w wyborny humor i rozśmieszyło do łez. Ażeby pogodzić, mama ucałowała obu zwaśnionych.
Na lewo i prawo szafowała mama uściskami, całusami, pieszczotami. Nagradzała niemi wszystkich i za wszystko. Dawała całusa za ładną piosenkę, wesołe słówko, zręczny żart. Całowała smutnego, którego