Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

razie zabawa w naszym domu trwała bezustannie. Krzyki bólu i wesołe pieśni rozlegały się naprzemian, a zaledwie skończyła się kaźń, jawił się uśmiech na twarzach skąpanych w łzach.
Stałem na straży, jedząc słodycze, podczas gdy wielbiciele — którzy, zresztą, zachowywali się dosyć przyzwoicie — siedzieli po turecku na dywanie, i śpiewali wschodnie pieśni, akompaniując sobie na gitarze. Mama i Kyra, ubrane w powiewne jedwabne stroje, szalały z radości, tańczyły, kręciły się aż do utraty przytomności. Następnie, rzucały się na poduszki i wachlowały się. Piło się pyszne likiery i paliło wonne kadzidła. Mężczyźni, którzy u nas bywali, byli piękni i młodzi. Przeważnie szatyni i bruneci. Nosili wytworne ubrania, zakręcone wąsy i wypieszczone brody; włosy wydawały woń olejku migdałowego. Byli to Turcy, Grecy lecz rzadko kiedy Rumuni. Zresztą, narodowość nie grała żadnej roli, byleby kochankowie byli młodzi, ładni, delikatni i — niezbyt natarczywi.

Moje położenie, należało do najniewdzięczniejszych... Do dzisiejszego dnia nie zwierzyłem się nikomu z tego, co było moją ówczesną udręką.
Moim obowiązkiem było siedzieć w framudze okna i czuwać, aby nie mogła zajść żadna niespodzianka. Podobało mi się to bardzo, gdyż nienawidziłem mężczyzn z Karakioi, którzy nas bili. Ale w sercu mem toczyła się straszna walka między obowiązkiem i zazdrością.
Byłem zazdrosny, tak jest, dziko zazdrosny.
Dom mieścił się w głębi wielkiego podwórza,