Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkich. Turcy, Grecy, Arabowie, Armeńczycy; nie, to nie byli już ludzie! Upodlenie ludzkie było tak wielkie, że nie można porównać go do niczego, gdyż tylko rodzaj ludzki może upaść do tego stopnia!
W to piekło, między te potwory rzucono mnie. Co za gratka dla nich.
Nikt nie stanął w mojej obronie, nikt się mną nie zaopiekował, żaden muzułmanin, ani chrześcijanin. Wręcz przeciwnie! walczyli z sobą o świeżą zdobycz, wyrywali sobie włosy, drapali się do krwi. Gdyby mieli broń — pozabijaliby się napewno.
Przez miesiąc poznałem najwstrętniejsze katusze, jakie sobie można wyobrazić.
Dziś nie żałuję już, że przeszedłem przez to wszystko; tą drogą poznałem istotę ludzką, aż do dna. Jeżeli wbrew temu wszystkiemu, co widziałem i przecierpiałem, pozostałem dobrym — to tylko dlatego, żeby oddać hołd Temu, który stworzył Dobroć — uczynił ją rzadką — ale rozmieścił wśród ludzi, jako jedyne usprawiedliwienie Życia.

Uważałem, że jestem żywcem pogrzebany. Myślałem o śmierci. Opowiadano, że więźniowie, którzy nie mogli znieść dłużej męczarni, darli ubrania w pasy, wiązali je i wieszali się na kratach. Zdecydowałem się uczynić to samo, co ci męczennicy.
Odkładałem to, bo jakiś nakaz wewnętrzny budził we mnie nadzieję. Wiedziałem, że nie jestem, jak dawniej, sam na świecie. Przyjaciel serdeczny był niedaleko. Biedny, bez protekcji, ale dobry i mądry. Musiał myśleć o mnie.