Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zmęczony i senny, chciałem się rozebrać i położyć, lecz jakiś nieznany wstyd przeszkodził mi to uczynić na oczach obcego człowieka. Zrozumiał mnie i przyćmił światło. Kiedy wsunąłem się pod kołdrę, wstał i rozjaśnił płomień.
— Wstydliwy jesteś, jak panna — rzekł, śmiejąc się.
Jego przyjacielski ton dodał mi otuchy i z moim skarbem pod poduszką usnąłem snem kamiennym.
Nazajutz rano również nie wiedziałem, co to jest ukąszenie pluskwy, ale towarzysz pokazał mi krwawe plamki na poduszce.
Z podwórza dochodziły głośne rozmowy i wybuchy śmiechu. Spojrzałem przez okno. Około fontanny stali ludzie, palili fajki i pili kawę. Dziedziniec był świeżo polany wodą i zamieciony. Odetchnąłem świeżem powietrzem i przyglądałem się żółtemu, nawskroś wschodniemu światłu, które kładło się na ludzi i rzeczy.
— Czy chcesz napić się kawy ze mną? — zaproponowałem towarzyszowi.
Zgodził się skwapliwie. Zeszliśmy na dziedziniec. Nieznajomy zwierzył mi swoje troski. Był bez pracy, bez pieniędzy i bardzo zadłużony. Podzieliłem się z nim mojemi kłopotami:
— Zgubiłem moje dokumenty osobiste, gdybyś mógł wystarać się dla mnie o jakieś papiery, dałbym ci za to funt turecki.
Zapalił się do tej propozycji i rzekł cichutko:
— Jest tutaj pewien pisarz, który mógłby dostarczyć ci takich dokumentów, ale to drogo kosztuje.