Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w naszej pamięci jako jedno z najmilszych miast, zwiedzanych przez nas w Z. S. S. R.
Tutaj każdy człowiek — czy to oficjalny czy nie, — czuje się bardziej samym sobą, tu występują wszystkie właściwości jego poczciwej natury odwiecznego niewolnika. Biedny on jest i brudny. Nękają go różne epidemje, przedewszystkiem trachoma, sprowadzająca ślepotę. Dlatego najpiękniej szem dziełem komunizmu, jakie Tatarzy zrealizują, będzie wspaniały Instytut przeznaczony do walki z tą straszną chorobą oczu. A potem powiedziono nas paręset wiorst, by nam pokazać tego naszego brata, kompletnego ignoranta: zwykłego chłopa, fanatycznego, zabobonnego, brudnego i upartego. Oni nie będą „paradować“ ani pysznić się, jak tylu innych. Powiedzą poprostu rozkładając szeroko ramiona:
— Oto, cośmy dostali w spadku po carach! Musimy podnieść tego człowieka, — a my sami biedni jesteśmy. Niema między nimi pijaków ani obżartusów: przyjęli nas bankietem raczej skromnym.
Przy każdym przyjeździe czy odjeździe statku w przystani czeka zbity tłum ludzi. A przy odjeździe wręczają każdemu z nas na pamiątkę jakąś czapeczkę czy parę pantofli.
Poczciwy Kutui! Zacny Mohamed Nurdin Sułtanow! Kiedyż was znowu zobaczę? A ty, Tagirew, którego uważałem za najdzielniejszego, czemuż to palnąłeś sobie w łeb? Czyliż byłeś człowiekiem silnej wiary, czy zwykłą kanalją?