Przejdź do zawartości

Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
AKT PIERWSZY.
Na śnieżnych polach górskich.
Ciężkie gęste mgły; deszcz i półmrok. BRAND w czarnem ubraniu, z laską i weretkiem, przeciska się naprzód w kierunku zachodnim. Towarzyszący mu CHŁOP i SYN jego, wyrostek, postępują za nim.


CHŁOP: (woła na Branda)
Hej tam! Zaczekać, cudzy człecze!
Gdzieżeś?
BRAND: Tu jestem!
CHŁOP: Człek się wlecze
We mgle, że nawet kij swój traci
Z oczu!... Zabłądzisz!
SYN: A niech kaci!
Jakieś tu żleby!
BRAND: Jakieś złomy!
Zaginął wszelki ślad widomy!
CHŁOP: (krzyczy)
Stać! Do stu djabłów! Ani kroku!
Zwały z śnieżnego lecą stoku!
BRAND: (nasłuchuje)
Słyszę jak gdyby grzmot zdaleka.
CHŁOP: Bystro przegryzła się tu rzeka,
Nadół w bezmierną przepaść spada...
Zginiesz i my zginiemy razem!