Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       115 Pęknie pod jego ręką odwieczna zasłona,
Wyjdą na jasne jawy wspaniałe imiona,
Co żyły jeszcze w ustach Katona, Cetega,[1]
A dziś je pleśń pokrywa i dawność zalega;
Nowe przyswoi, chwili i potrzeby plody.
       120 Śmiały, czysty, bez skazy, jak bieżące wody,
Plonem obsypie Lacjum, językiem wzbogaci,
Co zbyt bujne, potłumi, zbyt nikłe wytraci,
Co szorstkie, mądrze gładzi, nie rzuca na śmietnik;
Trud igraszką pokrywa, skaka, jak baletnik,
       125 Satyr, to dziki Cyklop, bo w udaniu sztuka.[2]
Wolałbym już uchodzić za głupca, nieuka,
Bylem z mych wad był kontent albo ślepy na nie,
Niż mieć oczy i gryźć się. — W Argos — jest podanie —
Żył bzik, który aktorom, rozdziawiwszy usta,
       130 Klaskał, choć ich nie widział, scena była pusta.
Wszystkie w życiu codziennem cnoty go zdobiły:
Sąsiad dobry, zgodliwy, gospodarz przemiły,


    świętości rzymskie; w przenośni należy do nich język ojczysty.

  1. W. 117. Katon starszy (ur. 234, um. 149 przed Chr.), archaiczny pisarz rzymski; dochowało się jego pismo de re rustica. Starszy od niego M. Cornelius Cethegus, konsul r. 204, znakomity mowca.
  2. W. 125. Obraz wzięty z tańca mimicznego, w którym ten sam tancerz przedstawiał kolejno różne osoby. Satyrem jest piękny Akis, syn Pana i nimfy Symaethis, zabity z zazdrości przez cyklopa Polifema, gdyż obaj (tj. Akis i cyklop) kochali się w Nereidzie Galatei.