Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


»Tak i męstwo prawdziwe, kto je raz porzuci,
       30 »Już na wiek wieków nigdy do tchórza nie wróci.
»Jeśli łania, co się wykrada
»Z sieci, jest mężna, ten nielada

»Junak, co łasce zdał się przeniewierczych wrogów!
»I ten jużcić potężnie natrze Penom rogów,
       35

»Komu rzemienie do krwi wwierci

»W ręce, wygięte w tył, strach śmierci!

»Taki, by matować życie, nieświadomie
»Bój pomiesza z pokojem[1]. O wstydzie! O sromie!
»O, błogo wielkiej Kartaginie,
       40

»Co na Rzymu rośnie ruinie!«


Wyrzekł się pocałunków małżonki cnotliwej
I drobnych dziatek, jako już prawnie nieżywy,
I nie śmiejąc ócz wznieść do góry,
W dół, w ziemię utkwił wzrok ponury.

       45 Aż chwiejnych ojców przed swym umocnił powrotem
Radą, jakiej nikt nie dał ni przedtem ni potem,
I w przyjaciół smutnym natłoku
Zacny wygnaniec pomknął kroku.

A przecie wiedział, z czem wróg okrutny nań czyhał!
       50 A jednak tak wesoło, krocząc, się przepychał
Przez plac, natkan bratem i swatem,
I lud skupiony przed senatem,

  1. W. 38. Bój pomiesza z pokojem — tj. zamiast bić, wdaje się w układy i poddaje wrogowi.