Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/581

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żem wszystkie zalotniki wpień wyciął w mym domu —
Nieuszli ci zuchwalce mściwego pogromu.«
Odpowiedział mu na to ojciec, Laert stary:
»Żeby mój Odys wrócił, rzecz trudna do wiary;
Pokaż znamię, a wtedy zaufam twej mowie.«
Na to mu bystro-myślny Odyssejs odpowie:
»Ojcze mój! na tę bliznę najsamprzód zwróć oko,
Którą odyniec kłami rozorał głęboko
Tam w Parnasie, gdym z woli twojej i mej matki
Do Autolika jeździł, odebrać te datki,
Które mi był obiecał na me urodziny.
Teraz wskażę ci wszystkie drzewa i krzewiny
Darowane mi niegdyś gdym jeszcze dziecięciem
Za tobą biegł w te sady, i słuchał z zajęciem
Jak każde drzewo mianem nazywałeś innym;
Naparłem się był o nie z uporem dziecinnym,
A tyś mi grusz trzynaście, jabłoni dziesiątek,
Fig czterdzieści darował — tyle na początek, —
Nadto pięćdziesiąt rzędów wina dostać miałem
Rozpiętego na tykach pod słońca upałem,
Które się gronmi jagód okrywa w swej porze
Gdy Zews błogosławieństwo z nieba zeszle boże.«
Starcowi biło serce, nogi pod nim drżały
Skoro powziął z ust syna ten znak doskonały —
Rzucił mu się w objęcia i upadł w zemdleniu
Na pierś syna, i w syna zawisnął ramieniu.
A po chwili gdy w niego duch wszedł i ocucił
W uniesieniu radości takie słowo rzucił:
»O Zewsie! snać Bogowie w niebie jeszcze władną
Jeśli starli rozpustę gachów bezprzykładną.