Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/578

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wyznać, że już wrócił w progi ojców lube —
Czyli też wprzód wybadać i wziąść go na próbę?
Ostatnie wątpiącemu najlepsze się zdało,
By przymówką wybadać tę duszę zbolałą —
I tak zrobił, i zaraz wprost do ojca kroczył,
Który zgięty, dokoła szczepu ziemię tłoczył —
Więc podszedłszy ku ojcu, rzekł syn znamienity:
»Starcze! z ciebie ogrodnik widzę wyśmienity.
Wszędzie znać pilną rękę w uprawie tych sadów,
Tak koło fig, oliwek, grusz, jak winogradów.
Każdy szczep, każda grządka uprawna jak rzadko,
Jedno tylko zarzucę — przebaczy mi tatko!
Że sam niedbasz o siebie, starzec wiekiem zgięty
Chodzi taki obdarty i nieogarnięty.
Pewnie nie za lenistwo pan o cię niestoi —
Niewidać niewolnika przecież z twarzy twojej,
Owszem, coś królewskiego masz w całej postawie;
Ni to pan, co po łaźni i wytwornej strawie
Zażywa lekkiej drzemki, jak u starych zwyczaj.
Przeto mów mi kto jesteś, z prawdą się niesprzeczaj —
Kto cię trzyma parobkiem do pracy w ogrodzie?
Opowiedz to dokładnie, niech wiem w mej przygodzie
Czy na wyspie Itace naprawdę stanąłem,
Jak przed chwilą z ust człeka jakiegoś powziąłem,
Który zresztą niebardzo chętnie odpowiadał,
Chociem zagabł go grzecznie i dosyć nabadał
O mego tutaj drucha, czy żyje, czy zdrowy,
Czy go skrył już na zawsze pomrok hadesowy? —
Więc ci powiem; wyrazy moje zważaj ninie:
Miałem raz podróżnego u siebie w gościnie,