Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/573

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Imię twoje po śmierci żyje; twoja chwała
Achillesie! od ludu do ludu rozbrzmiała.
Mój los gorszy! choć końca tej wojny jam dożył,
Cóż, gdy wracającego do dom Zews umorzył:
Egist mię zamordował, żona mię zabiła!«
Taka się między nimi rozmowa toczyła.

W tem do nich Argobójca zbliżył się, a w ślady
Za nim, mar zalotników nadleciał tłum blady;
Na spotkanie szli oba królowie zdumieni,
I cień Agamemnona poznał śród tych cieni
Duszę Amfimedona; Melenid ten walny
Gościł go, kiedy bywał na Itace skalnej —
Więc go Atryd zagabnął: Przez jakie wyroki
Strąconyś Amfimedzie w te podziemne mroki
Z gronem mężów dobornych, równych sobie laty,
Ni to co najpiękniejsze pozrywane kwiaty —
Czy Pezejdon w okrętach potopił was może
Kiedy wypuścił burzę i rozhukał morze?
Czy was ludzie pobili swej krzywdy się mszczące,
Za bydło zrabowane i trzody na łące?
Czy broniąc żon i grodu was pozabijali?
Mów-że? wszak myśmy z sobą przyjaźń zawiązali
Kiedym dom wasz nawiedził gościnnie przyjęty,
By namówić Odyssa z nami na okręty,
Które Atryd Menelaj na Troję przywodził;
Cały miesiąc upłynął nim się Odys zgodził
I dał namówić do tej dalekiej podróży.«

Na to Amfimedona dusza tak odwtórzy: