Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/571

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Choć ległeś pod Ilionem, a z tobą aż tylu
Cnych Achajów i Trojan głowy swoje dało
Walcząc przy twoim ciele, które tam leżało
Wielkie w kurzu, już głuche na konne gonitwy.
Bój przy niem wrzał dzień cały; nigdy końca bitwy
Tejby niebyło, gdyby nie deszczu potoki —
Więc z pola na okręty nieśliśmy twe zwłoki
Złożywszy je na łożu, obmyli na czyste
Letnią wodą, oliwą — a z ócz łzy rzęsiste
Ciekły nam, a my włosy z głowy sobie rwali —
Wtem na wieść tę, twa matka wyszła z morskiej fali
Z nimfami — i rozległ się jęk jej żałośliwy
Po wodach, aż ze strachu struchleli Achiwy,
Gotowi na te jęki schować się w okręty,
Gdyby był ich niewstrzymał mąż mądrością święty
Nestor; zdawna już słynny radą, doświadczeniem. —
Owoż tak jął przed trwożnem mówić zgromadzeniem:
»Stójcie Argeje! czemu pierzchacie Achaje!
To matka patrzcie! z morskich odmętów powstaje
I w nimf gronie, do syna zabitego spieszy.«
Rzekł — i zatrzymał popłoch pierzchającej rzeszy.
Córy srebrno-włosego Nereja twe zwłoki
Obległy, owinęły zaraz w płaszcz szeroki,
A Muz dziewięć słodkiemi głosy na przemiany
Zawodziło, i każdy Achiw był spłakany,
Tak do głębi się wzruszył tem żałobnem pieniem.
Dni, nocy siedmnaście nad twem przeznaczeniem
Płakali tak Bogowie, jak my ludzie prości;
A potem złożonemu na stosie, w mnogości