Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/554

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za najazd domu, gwałty, zmarnowane mienie,
Za syna poniewierkę i upokorzenie.«
Roztropna Penelopa odrzekła jej na to:
»Bogi cię nawiedziły snać rozumu stratą;
Wszak im łatwo rozumnych szalonymi robić,
A szaleńców mądrości promieniem ozdobić —
Rozum twój się pomięszał, zawsze tak dorzeczny,
Że przynosisz mi drwiny na mój ból serdeczny,
I pustą gadaniną przerywasz sen lekki,
Który łagodnym cieniem nakrył mi powieki.
Odkąd mego małżonka przy mnie tu niestało, —
Pierwszy raz tak mi dobrze tak smacznie się spało;
Odejdź więc, i do dolnych powracaj pokoi.
O gdyby którakolwiek z kobiet w służbie mojej
Śmiała przyjść z taką brednią, i sen przerwać błogi,
Zarazbym ją przegnała za komnat mych progi. —
Wierzaj mi, li na ten raz starość twą szanuję!«
Eurykleja jej na to: »Lecz ja nieżartuję
Córko moja najmilsza! zawierz memu słowu;
Odyssejs już powrócił; pośród nas jest znowu.
Ów gość, ten pogardzony dziad, co w izbie siedział —
To był on, a Telemach wpierw już o tem wiedział,
Lecz ojca tajemnicy potąd niewyjawił
Póki ten butnych mężów niestarł i niezdławił.«

Słysząc to wyskoczyła z pościeli królowa;
Z radości starkę ściska, płacz przerywa słowa,
Ale się przezwycięża i tak mówi do niej:
»Mów matko, lecz niezmyślaj, o niech cię Bóg broni!
Jeżeli, jak powiadasz, on tu jest, już wrócił,