Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/527

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lub może chciałby sobie zrobić drugi taki —
Jak go maca! frant widać, jak wszystkie żebraki!«

A znów życzył mu inny z tej zuchwałej młodzi:
Niech mu się w każdej rzeczy najlepiej powodzi
Jak z tym łukiem, którego nawiązać niezdoła.

Tak gadano; lecz Odys niemówił nic zgoła,
Ino kabłąk giął w ręku, oglądał dokładnie,
Jak ten, co na formindze umiejąc grać ładnie,
Łacno brzęczącą strunę na gędziebnem drzewie
Napnie, i w obu końcach wzmocni owcze trzewie —
Tak samo i on napiął wielki łuk bez męki;
Naciągniętą cięciwę musnął palcem ręki
Aż odbrzękła jaskułczym rozgłośnym świegotem.
Gachy strachem pobledli, oblali się potem...
W tem zagrzmiało; Zews z nieba znak niemylny dawał —
Cud ten serce Odyssa radością napawał,
Niezgłębionego Zewsa zwiastując mu wolę. —

Więc wziął pierzastą strzałę leżącą na stole,
Kiedy inne w zawartym leżały kołczanie,
Przeznaczone Achiwom wnet na skosztowanie.
Tę wziąwszy, karbem przytknął do cięciwy szczelnie,
I jak siedział na stołku, wymierzył łuk celnie,
Grot puścił — ten topory wszystkie trafił rzędem,
Przeszywszy pierwsze ucho, wyleciał tym pędem
Przez ostatnie; więc mówił: »A cóż Telemachu
Czy twój gość wstyd ci zrobił w tym królewskim gmachu?