Przejdź do zawartości

Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rękę swą wniosła także, krasą niezrównana,
I »przyjm darem odemnie — rzekła do młodziana,
Tę szatę z rąk Heleny; chowaj ją starannie
Do wesela, gdy staniesz przy wybranej pannie...
Tymczasem daj ją matce, ona ci przechowa.
A teraz zdrów mi bywaj! droga twoja głowa
Szczęśliwie niech powraca w ojców swoich progi!«

Rzekła — a on z radością przyjął ten dar drogi.
Wnet Pejzystrat podarki pozbierawszy liczne
W kolasie je ustawiał, dziwiąc się jak śliczne.
Zaś płowy Menelaos do godowej sali
Wszystkich z sobą zaprosił. Gdy pozasiadali
Zastawione tam rzędem ławice i krzesła,
Zaraz jedna z służebnic złoty dzbanek wniesła
Z wodą do rąk; tę lała im do misy srebrnej;
Przed każdym postawiła stoliczek potrzebny.
Poważna też szafarka z zapasy różnymi
Przyszła, i te przysmaki stawiła przed nimi:
Syn Boetów pokrajał i rozdał pieczyste;
Megapent zaś lał wino w puhary złociste.
Więc do mis się rzucono po niedługiej chwili,
A gdy głód nasycili, pragnienie zgasili —
Jął Telemach z Nestora synem jarzmo wkładać
Na rumaki, i w krasną kolasę już wsiadać,
A wsiadłszy, ruszył w bramne sklepienie dudniące.
Atryd sam odprowadzał te odjeżdżające
Goście, w ręku z kielichem po brzegi nalanym
By odjezdną libacyę spełnić roztruchanem.