Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Groźnie patrząc, i gotów grot miotać za grotem;
Przez pierś jego pas wisiał rzemienny, a złotem
Rzniętym w cudne figury zdobny i łyszczący —
Był tam niedźwiedź, odyniec, lew groźnie patrzący,
Toż szermierki i bitwy, rzezie krwi niesyte,
Dość, że kto dzieło takie stworzył znamienite,
Niech się już o piękniejsze niekusi daremnie!
Herakles wraz mię poznał, gdy się wpatrzył we mnie,
I tak do mnie przemówił jego cień markotny:

»O synu Laertesa, Odyssie obrotny!
Czy i ciebie tak samo okrutny los gniecie
Jak mię nękał, gdym jeszcze na jasnym był świecie?
Syn ja Zewsa, a nędze były mym udziałem:
Wysługiwać się chłopu podłemu musiałem,
Który mię robotami obarczał twardemi:
Kazał mi po psa chodzić, aż tutaj wgłąb ziemi,
Myśląc że w drodze zginę od samego strachu;
Jam przecież wyprowadził psa z Aisa gmachu.
Bo Hermes i Pallada szli tam razem zemną.«

Rzekłszy to — zaraz odszedł w Hadesu głąb ciemną;
Jam został, oczekując czy się nie pokaże
Kto z dawnych bohatyrów, lub też inne twarze
Z któremiby się rada spotkać dusza moja,
Pragnąłem Tezeusza, a z nim Pirytoja.
Lecz się zaczęły ściągać takie mar gromady,
A i z takim łoskotem, że mię lęk ziął blady;