Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdradził mię, a zgubiło wina nadużycie,
Żem zapomniał, zaspany na zamkowym szczycie
Znaleść wschody, zejść po nich bez żadnej mitręgi —
I prostom z dachu skoczył, łamiąc kark i kręgi,
Aż dusza ze mnie poszła w ten mrok hadesowy.
Błagam cię, klnę na wszystkie najdroższe ci głowy
Na małżonkę, na ojca coć chował i bawił,
Na syna Telemacha coś w domu zostawił,
Że gdy, jak wiem, opuścisz kraj Persefoneji
I powrócisz na nawie do wyspy Eeji
Więc sobie zaraz wspomnij, że tam moje ciało
Niepogrzebione w zamku Kirki się zostało.
Niedajże mu się walać nim odjedziesz w drogę
Gdyż gniew bogów na głowę twoją ściągnąć mogę.
Przeto spal mię w tej zbroi, którą się nosiło,
Złóż popioły nad morzem i nakryj mogiłą,
Niech o mnie nieszczęśliwym wieki wspomną sobie;
Zrób to wszystko, i zatknij wiosło na mym grobie
Którem z towarzyszami dzierżył, gdym był żywy.

Tak mówił a jam na to: o mój nieszczęśliwy!
Wszystko co tylko żądasz, wypełnię najchętniej.

W ten sposób rozmawiając, oba stoim smętni,
Ja po jednej, miecz trzymam i przystępu bronię
Do krwi tej; a duch smutny po drugiej był stronie.

Niebawem cień mej matki ku mnie się pomyka,
Dusza to Antiklei, córy Autolika