Przejdź do zawartości

Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
219
PIEŚŃ ÓSMA.

Nauzykaa w sklepionej izbie, u podwoi
Stała tam, siejąc boski blask piękności swojej,
I w Odyssową postać wpatrując się z dziwem
Zaczepiła go, słowem przemówiła żywem:

»Bywaj zdrów cudzoziemcze! do dom gdy wrócicie
Wspomnijcie czasem o mnie; winniście mi życie«.

Na to mądry Odyssejs do niej się odzywa:
»O Nauzyko! królewska córo urodziwa!
Niech mi Zews gromowładny mąż Hery, dozwoli
Do dom wrócić, raz skończyć pasmo mych niedoli,
A będę cię tam wielbił modłą nieustanną
Jak Bóstwo; tyś mi życie ocaliła, panno!«.

To rzekł — i obok króla usiadł on Alkina.
Właśnie mięso krajano i mięszano wina,
Gdy wszedł kieryx prowadząc ze sobą pieśniarza
Demodoka, którego lud wielce poważa,
I posadził go w środku o filar wspartego.
Odys rzekł do kieyxa — gdy sztuk wieprzowego
Tylko co urżnął grzbietu; sobie wziął niemało,
A kawałek słoninką obrośnięty białą,
Podał: »Ten kąsek zanieś tam, Demodokowi;
Powiedz mu, że gość smutny sam go wnet pozdrowi.
Wszak, gdzie tylko na ziemi ludzie zamięszkują,
Pieśniarzy cześć otacza, wszyscy ich miłują;
Bo to Muzy uczniowie i jej ulubieńce«.

To rzekł i kieryx mięso w Demodoka ręce