Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szemi armatami, laskami i t. p. jesteśmy dopiero w samym początku tej ewolucyi, którą mieszkańcy Marsa dawno odbyli. Oni stali się, rzec można, samemi tylko mózgami, które przybierają różne ciała w miarę potrzeby, zupełnie tak jak my zmieniamy ubranie, wsiadamy na rower lub bierzemy parasol w razie deszczu. Co zaś do przyrządów, któremi się posługują, to nic może tak się dziwnem człowiekowi nie wyda jak ten ciekawy fakt, że dominująca cecha prawie wszystkich mechanizmów ludzkiego pomysłu u nich nie istnieje — niema wcale koła. Pomiędzy wszystkiemi rzeczami, jakie na ziemię sprowadzili, niema ani śladu, aby używali kiedykolwiek kół. Możnaby przynajmniej spodziewać się, iż będą one potrzebne przy lokomocyi; lecz co do tego to ciekawym jest fakt, iż sama natura pod tym względem nigdy nic podobnego do koła nie stworzyła, przekładając nadeń inne sposoby. Nietylko więc przybysze z Marsa nie znali, czy też nie używali koła, lecz we wszystkich swoich maszyneryach nie mieli żadnej stałej osi, wszystkie swe machiny opierali na systemie muskulatury zwierzęcej t. j. pewnych płaszczyzn i tarcz metalowych, które poruszały się w elastycznych pochwach, aby zaś zapopobiedz wszelkiemu tarciu, tarcze owe wygładzały się i ściągały ściśle ze sobą zapomocą przepuszczanego przez nie prądu elektrycznego. Tym sposobem,