trzymała współzawodnictwo z roślinami ziemskiemi. Czerwony powój był rośliną przejściową i mało kto widział go rosnącym przez pewien czas z zadziwiającą siłą i obfitością. Czwartego dnia naszego uwięzienia pokryło już ono ściany wyoranej cylindrem przepaści a jego kaktusowate czerwone liście utworzyły karminową koronkę naokoło naszego trójkątnego okienka. Potem zauważyłem je rozpostarte dość szeroko po całym kraju, szczególniej tam, gdzie w blizkości znajdowała się woda.
Mieszkańcy Marsa mieli, jak się zdaje, jako organ słuchu jeden okrągły bębenek w tyle głowy i oczy o sile wzroku niewiele różniącej się od naszej, z wyjątkiem, że, jak mówi Philipps, kolory niebieski i fioletowy były dla nich czarnemi.
Wogóle przypuszczalnem jest, że porozumiewali się zapomocą dźwięków i gestykulacyi owych macek; tak utrzymuje n. p. dobrze napisana, lecz zbyt pospiesznie zredagowana broszura (pisana widocznie nie przez naocznego świadka), którą wspominałem powyżej i która, jak dotąd, pozostała jedynem źródłem szczegółów dotyczących tej wojny. A jednakże żadna z ocalałych podówczas istot ludzkich nie widziała Marsyjczyków tyle i w tak różnych fazach ich działania, co ja Przypadek nie może w tym razie być moją zasługą; lecz niemniej pozostaje faktem.
Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/50
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ef/PL_Herbert_George_Wells_-_Wojna_%C5%9Bwiat%C3%B3w_Tom_II.djvu/page50-1024px-PL_Herbert_George_Wells_-_Wojna_%C5%9Bwiat%C3%B3w_Tom_II.djvu.jpg)