Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cemi się domami, rozbitym pociągiem i pożogą w Chobdam, rozciągały się nierówne kawałki ciemne, poprzerywane tylko tu i owdzie dymiącemi zgliszczami. Był to nadzwyczaj dziwny widok, przypominający bardzo huty szklane, widziane w nocy. Z początku, choć ciągle ludzi upatrywałem, wcale dojrzeć ich nie mogłem. Później dopiero na tle świateł w Woking spostrzegłem pewną ilość ciemnych postaci, śpieszących w poprzek plantu kolejowego.
Więc ten ognisty chaos to był ów mały świat, w którym żyłem spokojnie przez lat tyle! Co się stało podczas ostatnich siedmiu godzin, nie wiedziałem jeszcze, nie umiałem również (jakkolwiek już zaczynałem się cokolwiek domyślać) wytłómaczyć sobie, jaki zachodzi związek pomiędzy owemi ciężkiemi potworami, które widziałem był wychodzące z cylindra, a owemi mechanicznemi kolosami. Z dziwnem uczuciem bezinteresownego zaciekawienia, przysunąłem sobie krzesło do okna, usiadłem i zacząłem wpatrywać się w zwęgloną okolicę; a szczególniej w trzy olbrzymie czarne przedmioty, które uwijały się wokoło jamy piaskowej.
Przedmioty te zdawały się być nadzwyczaj zajęte. Zaczynałem zastanawiać się czem one być mogą. Byłyżby to jakieś mechanizmy posiadające indywidualną inteligencyę? — To przecież było niepodobieństwem. A może w każdym z nich siedzi człowiek z Marsa i rozkazuje, kieruje, zażywa machiny, coś