Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Drugi wystrzał padł zdala od Marsyjczyka na ziemię a niebawem dwa towarzyszące mu olbrzymy skierowały swój „Gorący promień“ na bateryę. Amunicya wyleciała w powietrze, sosny stanęły w płomieniach i tylko kilka ludzi, którzy już przedtem uciekać zaczęli, ocalało.
Potem trzy potwory zdawały się naradzać ze sobą, patrole zaś, które to widziały, opowiadają, że tak stali jakie pół godziny. Marsyjczyk leżący na ziemi wyszedł zwolna z pod swego kaptura: mała brunatna figurka zdaleka do punkciku podobna, i widocznie chciał naprawić swoją machinę. Udało mu się to widać, bo około dziewiątej kaptur jego znów widać było ponad drzewami.
W parę minut potem przyłączyło się do nich czterech innych, z których każdy niósł grubą rurę czarną. Podobne rury podano trzem poprzednim i wszyscy siedmiu ustawili się w linii krzywej pomiędzy St. George’s Hill, Weybridge, Seud i Ripley.
Jak tylko zaczęli się poruszać, kilkanaście rakiet puszczono z poblizkich wzgórz, aby ostrzedz czekające na ten znak baterye w Ditton i Esher a jednocześnie cztery inne machiny Marsyjczyków, podobnież uzbrojone w owe rury, przeszły rzekę a dwie ukazały się na zachodzie na wprost mnie i pastora, którzy z trudem posuwaliśmy się drogą, idącą na północ od Halliford. Poruszali się (tak się przynajmniej nam zdawało) jakby na chmurze, bo jakaś przedwcze-