Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rzeka w tem miejscu nie była głęboka, na jakie dwadzieścia stóp od brzegu miałem jej dopiero do pasa, i wtedy ujrzałem Marsowego olbrzyma zaledwie o paręset kroków od siebie.
Natychmiast zanurzyłem się pod wodę. Słyszałem też innych, skaczących do wody lub wylądowujących na przeciwnym brzegu.
Lecz tajemnicza machina nie zdawała się na to zwracać większej uwagi, niż ktoś, co idąc, roztrącił nogą mrowisko. Kiedy dla złapania trochy powietrza uniosłem znów głowę nad wodą, kaptur Marsyjczyka skierowany był na strzelające jeszcze wciąż baterye a idąc, opuścił to, co musiało być źródłem „Gorącego promienia.“
W jednej chwili przekroczył rzekę przedniemi nogami, wyciągnął się w całej swej wielkości i stanął przy Shepperton. Wtedy sześć dział, które były ukryte za tą wioską, wystrzeliło prawie odrazu. Dwa te niespodziewane zjawiska wystraszyły mię tak, iż serce mi prawie bić przestało a potwór podnosił już szkatułkę z „Gorącym promieniem“, kiedy pierwsza bomba pękła na jakie sześć łokci nad jego kapturem.
Wydałem okrzyk zdziwienia, nie widziałem wcale ani myślałem o czterech innych Marsowych potworach, tak cała moja uwaga skupiona była na ten fakt najbliższy. Dwa inne wystrzały pękły w powietrzu przy samym korpusie machiny a kaptur, wy-