Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

scowego otoczenia. Otóż nie znam ani jednego Polaka, żonatego z Amerykanką, któregoby dzieci umiały po polsku. Nie wyłączam nawet i inteligencji. Jest to nieuniknione. Dzieci takie nie mogą już czytać pism i książek polskich, a choćby nawet nauczyły się po polsku, nie będzie to już ich język domowy. Osady czysto polskie, jak Radom lub Częstochowa, a zwłaszcza zakładane na pustyniach, zdala od wielkich miast, jak Nowy Poznań w Nebrasce, będą zapewne trzymały się dłużej, może nawet bardzo długo jeszcze, ale z upływem lat i te czeka los wspólny. Dodajmy do tego, że wogóle ludność uboższa dostaje się nieodmiennie pod wpływ bogatszej, a Amerykanie miejscowi bogatsi są od Polaków. Wszystko więc składa się przeciw najlepszym ich chęciom. Ta cząstka krwi polskiej rozpłynie się prędzej czy później siłą nieprzepartych okoliczności w krwi obcej. Płonka, zaszczepiona na innym pniu, w inne przerodzi się drzewo. Pamiętajmy, że żyje tam dopiero pierwsze pokolenie. To się jeszcze oprze. Ci, co urodzili się w kraju, nie zapomną go ani nad Wielkiemi Jeziorami, ani nad oceanem Spokojnym — i wiary mu dochowają. Osadnicy w Illinois i Teksas przechowują, jakby relikwje, grudki ziemi polskiej, które wkładają także zmarłym do trumien, pod głowę lub na piersi. Chłop polski kocha więcej ojczyznę, niż sam wie o tem. Dziś niejeden z nich, klepiąc osełką kosę na stepach Nebraski lub Arkanzasu, zaduma się, a często i zapłacze, bo mu ten dźwięk rodzinną