Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w lecie, ani mrozów w zimie. Jest to klimat morski, słońce świeci, pogoda; zdaje się, powinien być upał, a tymczasem łagodne, można rzec, niewypowiedzianie słodkie tchnienie wiatru łagodzi znojne gorąco, odświeża powietrze i napełnia piersi prawdziwą rozkoszą. — Taki jest ogólny widok Belgji, widziany przez okna wagonu.
O dziewiątej byłem już w Ostendzie. Pytam portjera o list do mnie, w którym Naimski miał mi dać adres mieszkania — niema! Co tu robić? Niema innej rady, jak jechać do hotelu. Jakoż i tak zrobiłem, stanąłem niedaleko morza, Hôtel St. Denis, rue de la Chapelle. Dano mi pokoik na drugiem piętrze, mający bez przesady dwa kroki wzdłuż i dwa wszerz. Umyłem się, bo przyjechałem tak zakopcony, jak kominiarz, przebrałem i dalej do morza!
Już niedaleko grobli, która widok na morze zasłania, słychać poważny i majestatyczny szum bałwanów. Serce zabiło mi żywiej, bo z wagonu nie można dojrzeć morza, miałem je więc ujrzeć pierwszy raz w życiu. Wbiegłem co prędzej po schodach na dygę i... Nie zgadzam się... żeby to było rozczarowanie, którego się doznaje na widok tych obszarów wód — nie! Jest to wrażenie innego rodzaju. Morze względem człowieka jest nieskończonością i, jak każda nieskończoność, uciska umysł ludzki. Jest to coś, z czego narazie nie można sobie zdać sprawy, okiem nie ogarniesz — uchem nie uchwycisz — rozumem nie pojmiesz. Człowiek poprostu gubi się w morzu. Przedmioty, nas otacza-