Przejdź do zawartości

Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przegląd Brukseli tyle nam zajął czasu, że tylko co nie spóźniliśmy się na pociąg.
Wyjechaliśmy koło siódmej. Przez drogę przyglądałem się okolicy. Bogato wszędzie, ludno wszędzie, znać, że kwitnie przemysł i handel, znać dostatek. — Kraj cały wygląda literalnie jak najstaranniej uprawny ogród. Jak okiem dojrzeć, rozciąga się bujna płaszczyzna, a na niej tysiące wiosek, miast, miasteczek, fabryk i pieców hutniczych. — Między szeregami drzew i całemi lasami chmielników żółcieją tu i owdzie niewielkie łany zboża — poczęści pszenicy, jęczmienia, owsa. — Z tem wszystkiem ziemia nietylko nie żyźniejsza, niż u nas, ale nawet mniej żyzna. Znać prawdę powiedział Klonowicz:

Że Polska cała na żyznym zagonie
Usiadła, jakby u Boga na łonie.

Czyli, inaczej mówiąc: takiej błogosławionej ziemi, jak nasza, niema prawie nigdzie i gdyby tylko pracy przyłożyć, gdyby skrzętności więcej i wytrwania — zmienilibyśmy nasze pola na bujniejsze jeszcze ogrody.
Ogólny widok kraju nie różni się wielce od stron naszych. Równina i równina, pofalowana lekko, jak np. u nas koło Rawy — ot i wszystko. Kanały dosyć częste, ale wogóle wód niewiele. Krajobraz mniej nawet piękny od naszego, bo mniej naturalny i zakopcony wiecznie dymem. Klimat zato o wiele łagodniejszy, to jest niemasz tu ani takich upałów