Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybraną w liście winogradu, pochylił się lekko na swojem krześle z kości słoniowej i, gdy okrzyki przebrzmiały, odpowiedział z dziwnym jakimś uśmiechem:
— Gdym za młodych lat bawił dla studjów w waszem mieście, zdumiewałem się już wówczas, Ateńczycy, nad waszą wymową i zdumiewam się nad nią dotychczas, albowiem, przy obrotności waszej myśli, czyni ona z was wzór, zaprawdę, niedościgniony. Podziwiam następnie w was i to, że mówiąc rzeczy, które tak mile głaszczą ucho słuchacza, umiecie zachować godność narodową i, jak przystało potomkom Milcjadesa i Temistoklesa, potraficie zawsze uniknąć przesady w pochlebstwie. Miło mi słyszeć o waszej miłości dla Rzymu i dla mnie, a jeszcze milej, że niepodległość uważacie za rzecz wam niepotrzebną i że potępiacie demagogów, którzy marzyć o niej nie przestali. Wiem zresztą, że ich jest już niewielu i że zdrowy rozsądek bierze górę nietylko w Atenach, ale i w całej Helladzie. Ten rozsądek widzę i w tem, że niedawno jeszcze uczciliście w bardzo praktyczny sposób posągami Brutusa i Kasjusza, którzy wówczas byli panami Grecji. O praktyczności tego sposobu wspomnę jeszcze za chwilę, tymczasem oświadczam wam, że wierzę w szczerość waszych intencyj, jakkolwiek nie wątpię, że jeśli w niezbadanych wyrokach przeznaczenia leży, abym i ja (czego się nie spodziewam) został w przyszłości przez kogo zwyciężony, — to wzniesiecie tak samo posągi i mojemu zwy-