Strona:PL Henryk Ptak - Kraków żyje w legendzie.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Coś co człowieka przed sobą żenie,
jakby niejasne czegoś wspomnienie,
co się pod godzin pióropusz skryło,
lub jako tchnienie
w niepamięć zaszło równią pochyłą,
to, co już było...

Deszcz jak przeźroczysty smok kosooki
milionem ostrzy ścina obłoki
i z lawin skalnych
hucznych, głębokich
strumienne żebra sprężył w potoki.

Oślepły pianą bez przerwy krzyny
ciężkim oddechem sapał oparnie.
Niósł drzewa, szopy
i w progach mostu piętrzył faszyny,
człowiecze ślady po drogach tropił...

Mścił się za śluzy, potoków rynny,
sycąc się jękiem, trwogą upijał,
szedł jak pogromca Attyla słynny,
co jest mu Niką pogańska Nija...