Strona:PL Henryk Ptak - Kraków żyje w legendzie.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czas, mówi rycerz, już się Gewont płowi.
Dziw! jak się skalne otwierają łona,
tak można śpieszyć ku świata krańcowi!

Kroki zagłusza murawa połonna
tylko sykliwa huczy Siklawica
nim w przepaść salto mortale wykona.

Czasem pod stopą szczyt się wyiglicza.
]uź w odsłoniętą wstąpili pieczarę,
w głębi rycerze zasnęli w zbroicach.

Pokotem leżą snopem żytniem jarem,
kolczugi błyszczą ogniem świętojańskiem,
ryngraf na tarczach lśni niebiańskim darem.

Do stalaktytów przywiązano wiankiem
— zagadnął gazda — śmigłe jak wiatr konie,
djabli... Milcz gazdo w Imię Pańskie!

Brzękły ostrogi w rycerskim zagonie,
wraz się pytają: Panie... czy to już?
Nastała cisza jak po jasnym gromie.