Strona:PL Henryk Ptak - Kraków żyje w legendzie.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wlot się posypały ciche czemuż, czemuż?
kiedy nadal z litanji kpiła nieprzytomnie,
ho, jaka kwoczka (krzykły) by zaradzić złemu.

Wtem wilga płocha żonę spostrzegła na stronie,
Chodźże więc (krzyknie z świerka) pijanaś, czy co?
Szukam po całym lesie, zadyszana gonię.

Na miłość boską, powiedz (pyta) kto to, kto?
Czy Cię może namawiał do gniazdka kopciuszek
powiedz (trzepie skrzydłami) powiedz, czy już po...?

Ku-ku! nie darmo piski doszły do mych uszek,
gdy chcąc jajka odrzucić leciałam na przełaj
(wyhukała kukułka wśród ogólnych wzruszeń).

Taksamo było ranka pewnego onegdaj,
gdy kos z pasją zaświstał, że jednak to wstyd!
i obok kuma sennie krzyknęła: Nie biegaj...

Patrzcie dorzuci inna, wychudł, nawet zbrzydł.
Wtedy dzięcioł do spokoju nawoływał młotem
i nogę pocierając kwilił: cyt, bracia, cyt!