Strona:PL Henryk Ptak - Kraków żyje w legendzie.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stanęli przeciw jak dwie grzędy zielne,
którym wiatr złączył ramiona przychylne,
ruszyli, szlachta brzęcząca jak trzmiele.

Patrzcie! Król stanął! Już pozostał wtyle
oczy zakrywa jak przed blaskiem słonka,
pójdę chochlikiem i rzęsy odchylę...

Moc jakaś oczy poraziła gromka,
w oczach się dziwne odbijają mary
a usta szepcą: Ja nie mam potomka...

A może odżył zarys bólu stary,
zaś inni szepcą, że w promienia śmidze
cień dawno zmarłej zajaśniał Barbary...

W źrenicznej zwidzie jadą na kwadrydze
drapieżne sępy, trzy w koronach głowy,
król trwożnie woła: Rozbiór Polski widzę...

wszedł do kaplicy w spokoju hiobowym,
wrócił z uśmiechem w balowej chlamidzie,
skinął i ufny poloneza wznowił.