Strona:PL Henryk Ptak - Kraków żyje w legendzie.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


UZDROWIENIE CHORYCH MÓDL SIĘ ZA NAMI

W mrokach się cała skupiła komnata,
kominek jeszcze sercem krwiście dyszy
i cień ljanami porasta,
wśród ciszy
czas przelewany w klepsydrze się słyszy.

Na łożu ręce sprężyły się obie
króla Hermana
jakby pokrywy unieść chciały w grobie.
Krew broczy usta. Daleko do rana?
Noc już uchodzi blaskiem lamowana.

I świt napęczniał,
gdy oćmę nocną pochylony spożył,
poranną rosę rozścielił na klęczkach,
z płomiennej zorzy
wrota na oścież przed słońcem otworzył.