Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

pociągnięty za sznurek skakał pociesznie, piecyk do gotowania, naczynia kuchenne, całą zastawę do stołu, jednem słowem bogactwa, które pięcioletnią wyobraźnię łatwo do siebie przynęcić mogły. Wzięłam się też tak szczerze do mojego nowego gospodarstwa, żem nawet odjazdu Matki nie zauważyła.
Odtąd, każdy dzień wnosił w mą pamięć coś wyraźniejszego. Ciągłe nowe zabawki przykuwały do siebie, każąc zapomnieć przeszłość, a jednak — pamiętam dobrze — tęskniłam bardzo za zabawą w koraliki u nóg drogiej Matki. Alboż moje uciechy zmartwienia i wrażenia rozumiał kto tak jak Ona?
Zaczęłam się też uczyć. W taki sposób przeszły dwa lata, zacierając po troszę rodzinnego domu wspomnienie. Naraz, nawiedziła mnie choroba w postaci szkarlatyny i jakiejś jeszcze drugiej również niebezpiecznej choroby. — Pamiętam zaczęło się pod wieczór bólem głowy i wymiotami i odtąd niewiem już co się zemną działo.
Ponieważ dni moje były policzone, posłano przeto po Matkę rozstawne konie (najszybsza podróż w ówczesnym czasie).
Nie wiem jak długo leżałam bezprzytomna, nie wiem kiedy Matka przybyła. — Pamiętam tylko, że raptem obudziłam się jak rano po zwykłym śnie, a widząc pochylonego nad sobą Wuja, którego bardzo kochałam, objąwszy go rękoma za