Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —

na chwilę nie oderwałyśmy od siebie mściwych oczu.
Matka niechybnie baczne na nas miała oko, — a niechcąc dozwolić rozpanoszyć się zemście w młodem mem serduszku, dla zmiejszenia winy Hanki, jęła raz jeszcze tłómaczyć na inny sposób i mianowicie dowodziła, że perła napewno zginęła w piasku. — Argument ten, przypadł mi wreszcie do przekonania, choć silnie wierzyłam, że Hanka perłę zabrała, ale sprzykrzyły mi się dnie samotności, więc udając wiarę w słowa Matki — łagodziłam w sobie srogość uczucia, czego wynikiem gotowam była przypuścić Hankę do współzabawy...
Ale jak się pogodzić?...
Matka wprawdzie (odgadując każdą naszą myśl) powiedziała raz: — bawcie się! — ale to do pojednania nas nie wystarczyło. Odniosło jednak ten skutek, że już na drugi dzień, schowawszy języczek za zęby, posunęłam się z moim skarbem w stronę Hanki o cały łokieć. A ta, nie wyjęła wprawdzie paluszka z buzi, gdyż ten prawie zawsze miał tam miejsce, ale posunęła się też ku memu królestwu, co najmniej o dwa łokcie, tak, że już trzeciego dnia znalazłyśmy się obok siebie.
Bawiłyśmy się... Ale ufność przepadła bezpowrotnie.
Ani na chwilę nie powierzyłam Hance mego skarbu. Wyjmowałam tylko po kilka koralików,