Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —

gały wkrótce zupełnej zagładzie zaborczych dłoni starszych braci, albo też wydzierano mi je bez ceremonii. — Oprócz więc miłych koralików, których nagromadziło się mnóstwo nie było zresztą do czego się przywiązać.
Pierwszego zatem lata, w którem zaznacza się moja samodzielność, odtrącona od starszego towarzystwa, siadałam pod gruszą, rozkładałam czarodziejskie koraliki i niby w świat czarowny w nie patrzyłam. A jakie to promienie w słońcu z nich biły! jakie kolory w świetle się uwidoczniały! A co one to przedstawiały? Naprzykład ten wielki biały, nazywany przez wszystkich perłą, a najwięcej przezemnie upodobany, nazwałam matką, reszcie, dałam nazwy wszystkiego tego, co mnie otaczało.
Takie rozpoczynają się w mglistej mej pamięci pierwsze na zewnątrz dziecięcego świata — dni.
Naraz, uwagę moją zajmuje zaglądająca co chwilę z za sąsiedniego płotu brudna, obdarta dziewczynka. Może była trochę starszą odemnie, a może i nie. Jest ona wstrętnie brzydką. Sukienka na niej połatana i potargana. Twarz cała pokryta piegami, oczy zbolałe — czerwone, — na głowie rude kołtuny.
Naturalnie zmysł mój spostrzegawczy nie był jeszcze tak wyrobionym, abym od razu zauważyć mogła ujemne strony biedactwa, mnie zajęła jedynie równa mi wzrostem istotka. Odkąd ją spostrze-