Strona:PL Helena Staś - Marzenie czy rzeczywistość.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —

Bo i cóż on tu z tą dziewczyną zrobi? — myślał sobie — reputacyę ma zepsutą, starzy się tam zatrują na śmierć — tu stąd ślad ich odnaleźć będzie trudno, bo dotknięci hańbą córki, może i wieści o sobie nie dadzą. Najlepiej więc zabrać z sobą Wandę i jechać z nią do Ameryki.
Myśl ta wydała mu się kotwicą ratunku, to też nie namyślając się długo, udał się ksiądz Borecki po pozwolenie i potrzebne papiery do biskupa. Po załatwieniu wszelkich formalności i pożegnaniu swych parafian, wybrał się z siostrzenicą w drogę.
Nie chcąc przyczyniać jej upokarzających wspomnień — jechał na Bremen.
Ceniła wielce tę szlachetność Wanda i z całą ufnością oddawała się pod jego opiekę. Starała się też odgadnąć każdą jego myśl i życzenie.
Ksiądz Borecki liczył już lat 54, znał więc naturę ludzką na wskróś, będąc przytem człowiekiem dobrego serca, wiedział gdzie i jak goić rany duszy. Słuchała Wanda z wielkiem zajęciem jego nauk, i tak się niemi przejmowała, że zapomniana od lat kilku modlitwa znalazła się na jej ustach.
Czasami jednak, gdy dawniejsze mrzonki wracały, krytykowała go w duchu, to znów zawstydzona, strofowała się za to. Wyzbyła się trochę dawniejszego uporu, bez krytyki wszakże obejść się nie mogła. Szanowała wuja, ceniła jego prostą drogę, chciałaby ją była widzieć oświetloną chwiejącem światłem spaczonych swoich idei.