Strona:PL Helena Staś - Marzenie czy rzeczywistość.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —

pragnął obniżyć wartość swoją niżej zwierzęcia.
— Nie wiem, jakby było, — odparła rozdrażniona Wanda — to jedno tylko wiem i czuję, że cały ustrój społeczeństwa jest na złej drodze, i że przez to jednostki muszą cierpieć, tak, jak ja w tej chwili.
— Wandziu, dziecko moje — odezwał się łagodnie Kęszycki, — oprócz ogromnego przedziału, jaki leży między tobą, a Wołkowem, czy wiesz, że nie cieszy się on podobno opinią? Zgrywa się podobno w karty i ugania za aktorkami.
— Ach ojcze, to są tylko plotki, a plotki takie tylko dodają mężczyźnie uroku; zresztą nie psujmy sobie humoru i spokoju, w jakim aż dotąd żyliśmy — mówiła Wanda więcej pojednawczo — zresztą nie wychodzę jeszcze za Wołkowa, powoli ojciec i mama przyzwyczai się do tej myśli i w końcu nie będzie się ona wydawać tak ohydną i straszną.
Uściskała oboje starych, a mówiąc, że chce iść do przyjaciółki Mani, zostawiła ich na ławeczce, a sama podążyła do domu, by się przebrać.
Po odejściu córki starzy Kęszyccy zapłakali oboje. Więc na to pielęgnowali to dziecię, — wpajali w nią przez lat osiemnaście własną duszę, by słyszeć ją teraz urągającą im?... Dziesięć lat czekali na nią, gdy przyszła wszystkie troski i straty materyalne złożyli na ołtarzu poświęceń — dla niej się śmiali, choć troska gniotła ich swym ciężarem — dla niej i nią jedynie chcieli żyć... A ona, to dziecię ukochane, podczas, gdy oni sądzili, że wpoili już w nią