Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

z innymi zakładać dlań narodowy ołtarz niekrwawych poświęceń.
— Ufam ci Stasieczku! — przerwała jakby przekonana Anna. — Jedź z Bogiem i pamiętaj o biednej Polsce i tęskniącej narzeczonej. — Więcej wyrzec nie mogła. Łkanie wydobyło się z trwogą ściśnionej piersi. Oparła główkę o ramię narzeczonego i płakała cicho.
Młody człowiek nie wiedział jak pocieszać, bo i jemu żal rozrywał piersi. Pochwycił ręce narzeczonej i okrywał je wymownymi pocałunkami.
Słońce i cały blask znikły za górami, mrok ogarnął ziemię, podwajając ponurością swoją cień smutku w duszach narzeczonych.
Puszczając ręce Anny, Stanisław odezwał się cicho:
— Muszę cię już zostawić — skarbie ty mój drogi! — wypada mi śpieszyć...
Powstali. Anna, pod wrażeniem jakiegoś strasznego przeczucia — drżała na całem ciele.
— Pisz jak najprędzej! — szepnęła z mocą.
Rzucili się sobie w ramiona, a usta po raz pierwszy spoiły się pocałunkiem. Nie był to rozkoszny pocałunek złączenia, o ja-