Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

zgodzili się na to, że nazajutrz Romiński przyjedzie wcześnie i pójdą oboje zrobić niektóre zakupna.
Mówili sobie jeszcze „pan i pani“, więc Romiński całując każdy paluszek jej ręki, błagał, aby go nazywała imieniem.
Na to panna Renia wysunęła się z pokoju, a za chwilę weszła z dopiero co pokazywaną matce fotografją, na której z odwrotnej strony było napisane: „Mojemu Stasiowi”.
Stasio przypadł znów do rąk i byłby może się posunął do buzi — gdyby mama w tej chwili nie oznajmiła była podwieczorku.
Posiliwszy się cokolwiek, usiedli na werandzie, temperatura bowiem gorąca tak się podnosiła, że w domu niemożebnem było oddychać.
Romiński co chwilę wyjmował z portfelu fotografję i patrzał to na kopję, to na oryginał.
— Czy pan tak zawsze będzie robił? — zapytała Renia.
— Zawsze! — odpowiedział pewny siebie Romiński.
— Przez ciągłe wyjmowanie podobizna wnet się wytrze — robi uwagę Renia.