Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   177   —

źle rozumieją i ignorują je? Musi w tem chyba być pani wina...
— Bo ludzie są źli — odrzekła z drżeniem w głosie.
Spostrzegł, że wyrządził przykrość i po raz pierwszy zwrócił się do niej z współczującem słowem.
Jakby za czarodziejskiem dotknięciem — spadła ciężka zasłona „biznesu”, oczom zaś Romińskiego ukazała się słaba, łamiąca się bólem kobieta. — Łzy kulały się po policzkach, a tłumiony prawdopodobnie przez dłuższy czas ból wydobywał się łkanemi słowy:
— Nie mów mi pan więcej! Ja wiem, że im zawadzam... O Boże! co ja wycierpiałam. I jeszcze nie ma końca...
Romińskiemu zrobiło się niezmiernie żal kobiety; jął tłomaczyć, że każdy ma swój krzyż i na potwierdzenie rozczulony odkrył swe rany. Opowiedział jak mu się wiodło wśród swoich, do których przez długi czas taką mocą rwała się dusza.
Rozżalona kobieta, porwana prądem cierpienia, dała też ujście boleści i przeplatając łzami, wyrzuciła z udręczonej duszy niektóre przejścia, jakie miała w Chicago.