Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   172   —

Było co tylko po południu, gdy rekrut nowej pobudki poszedł w łaskawości swej, ofiarować usługi — „biznesistce”.
Z lekceważeniem otworzył drzwi biura i... na widok znajdującej się tam kobiety....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

.........zapomniał języka w gębie.
Na uprzejme zapytanie: — Co pan sobie życzy? — odpowiedział naiwnie:
— To pani?!... Ja panią przecież znam!
— Być może, nie przypominam sobie. — Pańskie nazwisko?
— Stanisław Romiński.
— Bardzo mi przyjemnie. Jestem.,. Łaź — wydawczyni czasopisma. Czem mogę panu służyć? — zapytała — kierując rozmowę do interesu.
Romiński przypomniał sobie, że jakkolwiek znał tę kobietę, nie był przecież nigdy jej przedstawiony. Okoliczności jakie towarzyszyły poznaniu jej, dawały mu pewność, że rzeczywiście zna ją dobrze. Widział przecież jej skryte łzy, słyszał jak się broniła napaści brutala, był świadkiem, jak ją oczerniano. To była znajoma z kościoła św. Trójcy, gdzie po raz